2019-06-17

Jest coraz lepiej



„Spalarnia w ciągu tygodnia emituje mniej szkodliwych substancji niż jeden grill”

Z Ziemowitem Borowczakiem, członkiem Zarządu Związku Międzygminnego GOAP, rozmawia Paweł Napieralski.


Segregujemy odpady od 2012 roku. Z jednej strony wszyscy płacimy za ich odbiór, z drugiej przez cały czas w lasach możemy się natknąć na miniwysypiska. Dlaczego dochodzi do takich sytuacji? Co nie zadziałało? Jaka jest przyczyna?
Myślę, że w części osób nie doszło jeszcze do zmiany mentalności. Pozostał w nich taki pogląd, że w momencie gdy nie wiemy, co zrobić z jakimiś odpadami, to najprościej wywieźć je do lasu lub wrzucić do rowu. Takich przypadków jest na szczęście już bardzo niewiele. Dzisiaj za 12 zł, a od lipca za 14–16 zł od osoby mamy możliwość pozbycia się pięciu frakcji różnych odpadów. GOAP obejmuje swoją działalnością obszar dziewięciu gmin metropolii Poznań, zamieszkany przez około 740 tys. osób. Teren jest więc bardzo duży i rozległy. Na nim funkcjonuje osiem punktów selektywnej zbiórki odpadów komunalnych (PSZOK) – w tym trzy w Poznaniu i pięć na terenie pozostałych gmin, które należą do GOAP. Mamy więc dokąd te odpady zawieźć. Z uwagi na zwiększającą się ilość odpadów komunalnych przekazywanych przez mieszkańców do PSZOK planujemy sukcesywnie poszerzać sieć funkcjonujących punktów.

Czy wszyscy, mam na myśli gospodarstwa domowe i przedsiębiorstwa, na terenie działalności GOAP objęci są obowiązkiem uczestnictwa w systemie zagospodarowania odpadów?
Każda gmina lub związek międzygminny decydują, czy system obejmuje wszystkie nieruchomości, czy tylko zamieszkane. Większość spośród porzuconych odpadów to nie są odpady domowe, chociaż takie mogą się zdarzyć z domków rekreacyjnych, altan na działkach – terenów niezamieszkanych, w sytuacji, gdy jakaś gmina nie włączyła ich w system. Na terenie działalności Związku Międzygminnego GOAP tereny niezamieszkane objęte są systemem w 100 proc. Jednak wiele sąsiednich gmin nie obejmuje systemem terenów niezamieszkanych. Proszę sobie wyobrazić sklep lub punkt gastronomiczny – to też obiekty niezamieszkane – które generują bardzo dużo odpadów i nie są to odpady opakowaniowe, to są typowe odpady komunalne. Jeśli nie jest objęty systemem, to taki podmiot powinien podpisać umowę z odbiorcą odpadów. Często jednak tego nie robi i wtedy odpady podrzuca do czyjegoś pojemnika lub, co gorsza, wrzuca do rowu albo zostawia w lesie. Dwa ostatnie rozwiązania są oczywiście niezgodne z prawem. Na szczęście takich przypadków jest coraz mniej.

Jak ten problem można rozwiązać?
Przeprowadzamy częste kontrole. Cały czas ujawniamy kilkaset miejsc, które nie mają złożonej deklaracji lub mają deklarację zaniżoną, a produkują odpady. Jeśli ujawnimy, że odpady powstają , właściciel takiej nieruchomości musi złożyć deklarację i włączyć się do systemu. Jeżeli miał niepoprawnie złożoną deklarację, na zbyt małą liczbę osób lub odpadów, musi dokonać korekty deklaracji. Jeśli udowodnimy, że wcześniej też działał niezgodnie z umową, mamy prawo naliczyć zaległe należności włącznie z odsetkami. Jeśli chodzi o mieszkańców, co do 98 proc. mamy pewność, że wszyscy są objęci systemem, natomiast w przypadku przedsiębiorców zdarzają się jeszcze tacy, którzy takiego obowiązku unikają.

Osoba, która np. wymienia papę na dachu altanki, ma problem, co zrobić ze starą papą. Do pojemnika nie można jej wyrzucić, PSZOK też tego odpadu nie przyjmie. Podobnie ma się sytuacja z wełną mineralną i styropianem. A mamy czas remontów.
Papa jest odpadem uznawanym za niebezpieczny. Podobnie jest z gruzem pobudowlanym. Muszą przyjechać specjalistyczne firmy, które za dodatkową opłatą te odpady wywiozą. To nie są odpady komunalne. My zajmujemy się wyłącznie tymi odpadami, które pochodzą od mieszkańca, generowane są w gospodarstwie domowym. Ustawa nie nakłada na gminy obowiązku odbioru wszystkich odpadów. Gminy muszą jednak zorganizować odbiór takich odpadów, z tym że jest to odbiór odpłatny.

Koszt utylizacji np. papy to ok. 800–900 zł za tonę. Mogą się znaleźć osoby, które będą chciały w tej sytuacji zaoszczędzić i odpad gdzieś porzucą albo zakopią. Papy na dachach jest wiele, nie jest to trwałe pokrycie, ale najtańsze. Czy tego problemu nie można inaczej rozwiązać?
Zdajemy sobie sprawę z istnienia tego problemu, obecnie jesteśmy na etapie analizy różnych rozwiązań. Wkrótce w Poznaniu będzie wyburzana duża liczba garaży, szop, komórek, które dożywają śmierci technicznej, a na dachach mają papę. Musimy znaleźć więc rozwiązanie, aby ten odpad docierał tylko do miejsc do tego przeznaczonych.

Wszystkich nas bardzo niepokoją informacje o zanieczyszczeniu powietrza. Część aktywistów ekologicznych domaga się zamknięcia spalarni, obwiniając te instalacje o wyrzucanie do powietrza szkodliwych dla nas związków.
Trzeba jasno i wyraźnie powiedzieć, że spalarnia nie emituje pyłów ani szkodliwych dla człowieka związków. Spalarnia w ciągu tygodnia emituje mniej szkodliwych substancji niż jeden grill. To jest najlepsze porównanie. Spalarnia jest monitorowana 24 godziny na dobę w cyklu ciągłym. Większości dopuszczalnych wskaźników nie osiągamy nawet w 2–4 proc. System filtrów sprawdza się bardzo dobrze. Nasza spalarnia pozwala na najbardziej ekologiczne pozbycie się odpadów. Jest to najlepsze z obecnie stosowanych rozwiązań. Myślę, że zamiast opowiadać mity i straszyć mieszkańców, dobrze jest posiadać wiedzę i dopiero później wypowiadać się na temat emisji z naszej spalarni.



Tagi:
Ochrona środowiska
 - 1